Wszystko zaczęło się pewnego majowego czwartku wieczorem. Ok. 19.30 zjawiłem się na dworcu Warszawa - Wschodnia i od razu zauważyłem ponadprzeciętną ilość rezerwistów kręcących się po okolicy. Niby każdy może sobie spacerować wokół dworca, wszedłem jednak do hali dworcowej, gdzie rezerwistów jakby mniej i tutaj postanowiłem czekać na chłopaków. Po chwili z oddali zaczął dochodzić do mnie tajemniczy dźwięk. Coś jakby śpiew, ale pewny nie byłem. Dźwięk narastał z każdą sekundą, sprawiając wrażenie wzbierającej fali, która zaraz pochłonie mnie w dworcowej poczekalni. Wokół można było zaobserwować wzrastające podenerwowanie, by nie rzec, że lekkie objawy paniki i już chciałem rzucić w przestrzeń nerwowe: co się dzieje!?, gdy nagle do poczekalni, ze śpiewem na ustach wkroczyło ok. 50 rezerwistów, którzy to byli źródłem owego dźwięku.
Po wkroczeniu do poczekalni natychmiast przystapili do odprawiania jakiegoś tajemniczego rytuału. Padają na ziemię, robią pompki i wyliczają przy tym nazwy wszystkich miesięcy. Na koniec z okrzykiem "Cywil" podrywają się i zaczynają dalej śpiewać. Szybko orientuję się, że ich ulubioną, a właściwie to jedyną śpiewaną jest niezwykle prosta piosenka, śpiewana na melodię beatlesowskiej "Yellow submarine". Z prostym i nieskomplikowanym tekstem, zamykającym się w słowach "Cywil, cywil to zajebisty gość". I tak przez cały czas. Chłopaki są poza tym bardzo spokojne i nie wadzą nikomu.
Większość jedzie tym samym pociągiem co my. Na Centralnym i Zachodnim dosiadają się kolejne grupy. Opanowali prawie całkowicie wagon przed i za nami. Noc mija bez żadnych incydentów (coś tam się działo chyba w Starachowicach, bo było pełno policji, sokistów i tajniaków na stacji). Nad ranem w Sanoku wysiada ostatnia grupka, w liczbie trzech, rezerwistów, która w ten senny poranek odprawia na peronie swój rytuał- robią te swoje pompki i smętnie, niezbyt przekonująco śpiewają o cywilu. Za chwilę jesteśmy w Zagórzu. Tutaj natychmiast łapiemy busik i w niecałą godzinę wysiadamy w Bereżkach. Bereżki bowiem to mają być początkiem naszej trasy.