Geoblog.pl    Albert69    Podróże    Bieszczady 2001    Poznajemy uroki Jaworca
Zwiń mapę
2001
28
maj

Poznajemy uroki Jaworca

 
Polska
Polska, Jaworzec
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 405 km
 
Rano, tj. ok. 9.00 ruszamy z Terki zielonym szlakiem. Wdrapujemy się na jakiś wzgórek i stąd mamy całkiem zgrabny widok na Terkę.
Nie ma co się jednak za długo wpatrywać, ruszamy dalej. Przed nami Cisna. Zanim jednak tam dotrzemy, chcemy po drodze zobaczyć to i owo.
Wchodzimy w las i lekko podnosimy się do góry. Pierwszym punktem naszej wędrówki ma być rezerwat "Siwe Wiry". Artur sobie coś ubzdurał, że są tam jakieś wodospady i teraz właśnie zapragnął je zobaczyć. Maszerujemy zatem raźno, by spełnić marzenie Artura. Przy małej ścieżynce robimy sobie postój. W ruch idą mapy. Mam wrażenie, że powinniśmy właśnie skręcić. Nasz mistrz, tj. Mirek, autorytarnie stwierdza jednak, że wg jego obliczeń musimy iść jeszcze przez 10 minut i dopiero wówczas skręcać. Z mistrzem się nie dyskutuje. Ruszamy zatem dalej i po kilku minutach już wiemy, że mistrz się trochę przecenił. Wracamy zatem do ścieżynki i zaczynamy schodzić ku Wetlince.
Ścieżka szybko zamienia się w zarośnięty jar, bez większych trudności dochodzimy jednak do celu. Wodospadów brak i Artur nie jest z tego powodu zadowolony. Żeby ratować sytuację i dać chłopakom trochę rozrywki, rzucam hasło przeprawy na drugą stronę Wetlinki. O dziwo, niezbyt chętnie to zaakceptowali, ale w końcu się zgodzili, pod warunkiem, że przeprawię się pierwszy. Zimna górska woda jest tym, o czym moje nogi marzyły równie żarliwie, co Artur o wodospadach bieszczadzkich.
Po chwili jestem już po drugiej stronie, chociaż przyznaję, kamienie w rzece były śliskie i trzeba było trochę uważać. Za mną poszła reszta wycieczki, chociaż chłopaki mieli nadal lekkie opory, a woda była ledwie do kostek.
Po krótkim postoju, głównie na suszenie nóg, postanawiamy ruszyć z biegiem rzeki w kierunku jeziora Szmaragdowego. Idziemy ok. 100 metrów wzdłuż rzeki, jednak zawracamy. Brak jakiejkolwiek ścieżki, brzeg porośnięty gęstym lasem. Rezygnujemy z dalszych poszukiwań, zmieniamy plan i ruszamy ostro w górę (później gdzieś tam wyczytam, że jeziorka już nie ma, tak jak i arturowych wodospadów, chociaż kiedyś były). Wdrapujemy się na stromą skarpę i jesteśmy ok. 50 metrów nad rzeką- w dole między drzewami prześwituje Wetlinka, ale my szukamy już drogi do Jaworca.
Po godzinnym marszu doszliśmy do schroniska w Jaworcu. No, tak nie do końca, bo trzeba nam było przeprawić się jeszcze przez Wetlinkę. Do mostu było trochę drogi, więc postanowiliśmy przeskoczyć rzekę po kamieniach. Przeskok był prawie udany- szybko znalazłem się na drugim brzegu. Buty jednak były całe przemoczone. Nieopatrznie wskoczyłem na ruchomy kamień na środku rzeki i do brzegu szedłem już wpław. Chłopaki mieli więcej szczęścia.
W schronisku od razu można wyczuć niesamowitą atmosferę. Najbardziej spodobał mi się tekst:
Artur: Jest piwo z lodówki?
Gościu z kuchni: A skąd ja Ci wezmę lodówkę, jak prądu nie ma?
Artur (z rezygnacją): Acha...
Gościu z kuchni: Ale jak chcecie zimne piwo, to mam w piwnicy!
Artur (ze szczęściem w oczach): To poproszę po dwa!
Zjedliśmy też tradycyjne danie turystów bieszczadzkich- fasolkę po bretońsku. A że słońce mocno świeciło, to sobie trochę pogrzaliśmy stare kości na łące przy schronisku, a ja w dodatkowo podsuszyłem lekko buty.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Albert69
Albert
zwiedził 4% świata (8 państw)
Zasoby: 112 wpisów112 2 komentarze2 676 zdjęć676 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
25.09.2009 - 29.09.2009
 
 
07.05.2008 - 10.05.2008
 
 
28.04.2007 - 02.05.2007