Rano śniadanie w schronisku. Kilka zdjęć porannych mgieł nad Cisną.
(niestety będą to ostatnie zdjęcia podczas tej wycieczki) i ruszamy czerwonym szlakiem do Komańczy. Od razu ostre podejście na Hon. Dostaję lekkiej zadyszki, taki chyba chwilowy kryzys dnia czwartego (trzeciego). Za Honem odzyskuję siły. Sam szlak jest dosyć uciążliwy- niezbyt ostre, ale liczne i mozolne podejścia. Cały czas przez las, stąd prawie brak widoków. Dodatkowo popsuła się pogoda i od rana niebo straszy nas deszczem. Po 3 godzinach robimy odpoczynek przy jakiejś wiacie. Gdzieś tu miały być bazy UPA- widać jedynie coś jakby zarysy okopów?, ziemianek? A może to formy naturalne? Trudno osądzić. W pewnym momencie ustalamy z Arturem, że już jesteśmy na Chryszczatej. Świadczy o tym wypłaszczenie, po którym stąpamy i które jest widoczne na mapie. Mirek tonem znawcy zapewnia nas jednak, że do Chryszczatej jest jeszcze ok. 30 minut marszu. Jesteśmy jednak na Chryszczatej! Tam, przy betonowym słupie robimy odpoczynek. Niezbyt długi- strasznie wieje. Na słupie odnajduję napis: "KBW Kielce rok 1947". Czyżby pamiątka po 1947 r. Akcja Wisła?